To jestem ja, nieznany przez siebie Widziany przez wczoraj, znienawidzony w Niebie Nie zaspokojony na duszy Pełen grzechu i pokusy Normalny człowiek, tak niezwykły Nie zliczę swoich twarzy wszystkich Taki kłamliwy, niedoceniony Zabity, w sobie To o mnie i o Tobie Jeden Topos, ja, człowiek Niszczyciel, czy budowniczy Ile razy pytanie to zadawałem, nie zliczy Nikt, a zwłaszcza ja Nie jestem w sobie sam, na sam, na sobie To wszystko się toczy w mojej chorej głowie Mam tyle pytań, nigdy nikt nie odpowie Można to określić tylko jednym słowem To wszystko jest "Chore" Nie chcę mieć racji, wolę się mylić Bo moja ocena nie jest pozytywna Świat nim usłyszy, szept dziecka z oddali Ja skoczę w przepaść, bo mnie to rani Co ludzie uważają za potęgi swej wyrazy Zamykam się w wierszu, to mój własny azyl Tylko ja mam dostęp do ich wnętrza, tylko ja Wnętrzem we wnętrzu z wnętrzem w nich jestem Bo one są moim wewnętrznym wnętrzem
Ludzie umierają, ja żyje dziś nadal Kiedy umrę niech nie mówi mi szatan Zostanę dziś tutaj, na wieczności parę sekund Zostanę nim odejdę, bo to jest mi dziś dane Nie mogę nic stworzyć, wcześniej czegoś nie burząc Co burzę więc pisząc? A więc wyobrażeń świata, chyba z tysiąc I jeszcze więcej pokładów, obłudnej karnacji Z takim usposobieniem, nie przyznasz mi racji Dlatego odchodzę, zostawiając Cię samego z moim wierszem przy Tobie Czy dopuścisz go do serca, czy przypomnisz go sobie dopiero w grobie...?
|