Dlaczego słońce zachodzi? Nim dobrze ujrzałem jego blask Na chwilę me życie oświetlić Zamykanych oczu, straszliwy trzask
Znowu trzeba żyć Dlaczego tak szybko? Znów za nim gonić? Tak mi przykro...
Jakby tak przerwać biegu czas Wystarczy do tego jeden strzał Może nie zaboli, może tak Wyrwie się z gardła jeden mały wrzask
Jeden, bo tylko jeden jestem Jeden, bo jedno jest serce Tylko raz byłem zakochany Tylko jedno życie było tak do bani
Ale po cóż ja to piszę? Nie łatwiej jest przerwać me katusze? Tylko ten jeden jedyny raz Nóż do ręki i szast-prast...
Wyrzucić to serce, które boli i boli Zostawić samo ciało, bez ducha, bez woli Resztki świadomości przelać na ten papier Nim zapomnę, nim świeczka zgaśnie...
Boże, dlaczego mi odmówiłeś? Zapomniałeś już naszą ostatnią rozmowę? Którą można także nazwać monologiem? Tylko o jednego marzenia spełnienie Cię prosiłem
Teraz siedzę, ale tak jakby to nie ja Nie jest to ta sama co wczoraj osoba Milczysz, tak samo jak Ona Milczenie nastanie, gdy tylko skonam
Ja, Czarne pióra, do reszty dziś wyrywam Dzień, w którym zostałem Krukiem, przeklinam Patrzę na Niebo, łzy w oczach trzymam Serce moje, bez pośpiechu, wyrywam
Bez pośpiechu, by zapamiętać to uczucie Które zaczęło się tak przyjemnym ukłuciem Uczucie przez wielu poetów tak przeklinane Dzisiaj po ich stronie i ja stanę!!!
Gniew mego serca eksploduje jak dynami Łzy z oczu płyną strumieniami Jakbym chciał zatrzymać te ospałe chwile Gdy cieszyłem się, tak krótko, że żyję
Pętlę z wersów moich, zakładam na szyję Przywiązaną do przyjaciół, mocno zawiązuję Skaczę w zatracenie, wcześniej już stracone Skoczyłem, lecz wracam, wszystko już skończone
Duszę się więc moimi słowami Do Niej, nigdy nie wypowiedzianymi Wracam, nie pożegnawszy się z innymi Wracam do życia, cofnięty myślami mymi...
|